Wiadomości

DO ARESZTU MARSZ

Data publikacji 27.11.2008

Policjanci z Bytomia zatrzymali 4 pijanych rezerwistów, którzy w pociągu napadli żołnierza zasadniczej służby wojskowej. Młodszego kolegę pobili, a skradzione mu mundury wyrzucili z jadącego pociągu. Zatrzymani rezerwiści odpowiedzą za rozbój, za co grozi im do 12 lat więzienia.

Policjanci z Bytomia zatrzymali 4 pijanych rezerwistów, którzy w pociągu napadli żołnierza zasadniczej służby wojskowej. Młodszego kolegę pobili, a skradzione mu mundury wyrzucili z jadącego pociągu. Zatrzymani rezerwiści odpowiedzą za rozbój, za co grozi im do 12 lat więzienia.
Wczoraj około 19:30 oficer dyżurny KMP w Tarnowskich Górach odebrał zgłoszenie od kierownika pociągu relacji Szczecin – Katowice o tym, że w ostatnim wagonie nadzorowanego przez niego składu doszło do napadu na żołnierza. Ponieważ pociąg ruszył już z tarnogórskiej stacji w kierunku Bytomia, informację o przestępstwie przekazano bytomskim policjantom, a ci natychmiast po wjeździe wagonów na stację podjęli interwencję. W pociągu funkcjonariusze zatrzymali 4 agresywnych mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat, pochodzących z okolic Krakowa. Policjanci ustalili, że napadli oni na podróżującego tym samym pociągiem 19-letniego żołnierza zasadniczej służby wojskowej. Napastnicy są rezerwistami, jadącymi z tej samej jednostki wojskowej, co ich ofiara. Wiedząc, że młodszy kolega pobrał żołd, chcieli mu go zabrać, a ponieważ stawił im opór pobili go, natomiast spakowane w plecaku mundury, wyrzucali za okno na trasie przejazdu pociągu. Kiedy młody żołnierz zdołał się oswobodzić i uciec z wagonu, powiadomił o pobiciu i obrabowaniu kierownika pociągu, a ten z kolei zatelefonował na policję. Zatrzymani przez bytomskich policjantów mężczyźni byli mocno pijani. W wydychanym powietrzu mieli od ponad jednego do 2,7 promila alkoholu. Funkcjonariusze odnaleźli przy nich część skradzionego umundurowania oraz dokumenty należące do napadniętego żołnierza. Za popełnienie rozboju mogą spędzić w więzieniu nawet 12 lat. O ich dalszym losie zadecyduje prokurator i sąd.
 

Powrót na górę strony